To już moja druga wizyta w EXPO Kraków w ciągu minionych dwóch tygodni. Tym razem pojawiłem się tam w ostatnim dniu trwania targów ENOEXPO, na których można było zetknąć się ze światem winiarzy – producentów oraz importerów tych trunków z całego świata. Impreza trwała trzy dni (4-6 listopada) i teraz, gdy emocje nieco już opadły, jestem w stanie opisać czego – jako osoba początkująca – doświadczyłem.

Nie zajmuję się winem zawodowo. Hobbystycznie też nie. No dobra, właściwie to wcale nie zajmuję się winem, a jednak za namową blurpppa postanowiłem spróbować czegoś nowego i jak dla mnie był to strzał w dziesiątkę. Enologia to raczej zamknięta dziedzina i w swoich szeregach ma wielu wybitnych ekspertów, jednak czasem może być przydatne spojrzenie osoby niezwiązanej z branżą, totalnego laika. Pozwala to na trafienie do odbiorców, którzy wielu rzeczy nie wiedzą, a od czegoś muszą zacząć.

ORGANIZACJA
EXPO Kraków.

EXPO Kraków.

Przygotowanie eventu nie zawiodło. Hala nie była wypełniona po brzegi, a to dlatego, że branża winiarska jest zdecydowanie mniej szeroka niż przykładowo literacka, dla której owiane sławą wydarzenie odbywało się przed dwoma tygodniami. To oczywiście jest plus, gdyż wewnątrz nie spotkałem chorych tłumów i łatwiej było odnaleźć to, czego się szukało. Ciekawi mnie tylko fakt, ile osób zupełnie niezaznajomionych z winem znalazło się tam wraz ze mną.

Ceny za wejście nieco odstraszały, gdyż bilet normalny na jeden dzień kosztował aż 40zł, natomiast po dokonaniu szybkiej rejestracji bezpośrednio na miejscu koszt zmniejszał się do 25zł. Śmiem przypuszczać, iż tak naprawdę osób, które zapłaciły za wejście było bardzo mało, gdyż każdy zajmujący się enologią na poważnie zwyczajnie mógł postarać się o bezpłatne zaproszenie. To w końcu targi branżowe, więc przeznaczone głównie dla nich i nie ma co wymagać cudów organizacyjnych dla przeciętnych zjadaczy chleba.

Dodatkową opłatą na wejściu była zwrotna kaucja za kieliszek – wszak w czymś trzeba było to wino pić. W związku z tym trzeba było mieć przy sobie 10zł, które w przypadku zgubienia lub zniszczenia kieliszka zostały nam zabierane.

WINA
111

Stoisko z winami hiszpańskimi.

Było ich tuta na pęczki i chyba nikt nie oczekiwał, że może być inaczej. Każdy koneser, jak i dopiero zaczynający swoją przygodę z winem, mógł tutaj znaleźć coś dla siebie. Jeśli stwierdzę, że były to tysiące butelek do zobaczenia, nie powinienem się pomylić. To bardzo dużo, szczególnie na początek, dlatego starałem się nieco ograniczać i zapamiętywać jak najwięcej szczegółów dotyczących smaku, jak i zapachu (ust i nosa). Białe, czerwone, różowe, słodkie, wytrawne – wystarczyło tylko powiedzieć które najbardziej Ci odpowiada, a następnie delektować jego smakiem.

Od gości targów mogliśmy dowiedzieć się wielu istotnych rzeczy na temat sztuki degustacji, rozpoznawania walorów smakowych, wizualnych i zapachowych win z całego świata. A właściwie to nie tylko tego – nikt nie mógł przecież zabronić nam zwykłej rozmowy na temat obyczajów, kultury, czy innych istotnych rzeczy związanych z ojczystymi krajami winiarzy zza granicy. I dlatego w moim przypadku, trzymając w ręku napełniony kieliszek, oprócz lekcji jakie pobierałem od innych, w myślach zajmowałem się planowaniem wakacji we wszystkich możliwych miejscach które kiedyś chciałem zobaczyć.

666

Zawsze chciałem odwiedzić Grecję i na tę jedną chwilę stało się to możliwe dzięki winom prezentowanym przez Thomasa Karpenisisa pochodzącego z Salonik. Prezentowana wyżej Maronia Mavroudi z winnicy Tsantali idealnie trafiła w mój gust. Z Grekiem rozmawiałem niecałą godzinę, a ten zabrał mnie w wycieczkę po jego ojczystym kraju, prezentując różne smaki i opowiadając wiele ciekawych szczegółów na temat prezentowanych trunków.

Uwagę przykuwa już sama etykieta – zapewne nawiązuje ona do historycznych trackich koni, aczkolwiek mogę się mylić. Kolor wina jest rubinowo czerwony, porównywalny do innych prezentowanych przez Thomasa, jak gdyby szczepy winogron użytych do produkcji dawały taką właśnie barwę. Otok wydawał się nieco jaśniejszy. Co osobiście mnie urzekło, nos przywołał na myśl aromaty czerwonych owoców oraz nieco pikanterii, a kilkukrotne zakręcenie kieliszkiem pozwoliło na uwolnienie kilku dodatkowych, niewyczuwalnych wcześniej, aromatów.

Usta to dokładnie to samo co nos, z dodatkową nutką wanilii idealnie zabijającej taniny (na szczęście). Smak wydawał się zbalansowany przez połączenie lekkiej kwasowości z działaniem smaków owocowych. Wyobraziłem sobie kawałek surowej wołowiny oraz twardszą odmianę żółtego sera; sądzę, że z nimi smakowałoby jeszcze lepiej.

Podobne wrażenia miałem w przypadku wielu innych win, jednak musiałbym opisywać każde z osobna aby w pełni oddać uczucia jakich doświadczyłem. Nie starczyłoby mi na to czasu, wobec czego postanowiłem zatrzymać się tylko na tym jednym.

PRODUCENCI
Stoisko win portugalskich.

Stoisko win portugalskich.

Do odwiedzenia mieliśmy stoiska producentów win z całego świata. Nie musieliśmy oczywiście spotykać ich bezpośrednio, w wielu przypadkach byli to przedstawiciele winiarzy z różnych części globu. Austria, Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Ukraina, Grecja, Armenia – wszystkie te kraje tego jednego dnia były w zasięgu naszej ręki; mogliśmy dowiedzieć się od gości targów wszystkiego, czego tylko chcieliśmy.

Ostatni dzień ewidentnie nie był przeznaczony w całości dla gości branżowych, w związku z czym doświadczyłem paru nieciekawych incydentów, a w zasadzie zwyczajnego chamstwa. Podchodząc z kieliszkiem do niektórych stoisk, najpierw zostałem zasypywany pytaniami typu: „Czym się zajmujesz?”, „Jesteś blogerem winnym?”, „Możesz nas wypromować, polecić importerowi?”, jak gdyby zwykły człowiek, który przybył tutaj dla zabicia nudy i dobrej zabawy, zupełnie się nie liczył. Odpowiadając na początku, że studiuję i w zasadzie nie zajmuję się winami, spotykałem się z arogancja ze strony promujących wina. Zdarzyło się nawet, że trzy osoby odwróciły się ode mnie plecami i nie chciały więcej rozmawiać (młodzi winiarze z Odessy).

Jest to całkiem zrozumiałe. Co prawda nic nie może usprawiedliwiać takiego zachowania, jednak goście przybyli tutaj aby zaprezentować się od jak najlepszej strony głównie tym, którzy mogą im coś zapewnić. Nie bez powodu przemierza się tysiące kilometrów – musi być w tym jakiś większy cel. Jest nim sprzedaż.

INNE

444

Oprócz win, na targach mieliśmy także możliwość przekąszenia czegoś na szybko (wszak świat wina to także znakomite potrawy i idealne dopasowanie smaków tych dwóch rzeczy). Goście targów chętnie częstowali przeróżnymi wypiekami (na górze widzimy croissanty), promując swoje produkty jak najlepiej potrafili. Mogliśmy spróbować smaków różnych serów, wędlin, mięs i wielu, wielu innych. Liczył się przede wszystkim zysk, ale przecież zawsze można spróbować tego, co chce się kupić.

Do tego wszystkiego, na targach były również stoiska z regionalnymi piwami oraz cydrami, wobec czego koneserzy tych trunków nie mogli poczuć się urażeni. Pamiętajmy jednak, że to przede wszystkim targi wina i dlatego nie ma co narzekać, że tych stanowisk było za mało.

PODSUMOWANIE
Pamiątka. Zmywalna.

Pamiątka. Zmywalna.

Targi wina ENOEXPO były dla mnie jednym z kilku pierwszych większych doświadczeń związanych ze sztuka degustacji, zetknięciem się ze światem producentów win z całego globu. Mało kto wie, że wino to nie Carlo Rossi, a jego ceny czasami mogą być zadziwiające i adekwatne do wrażeń jakie otrzymujemy w zamian. Co prawda wino nie było nigdy częścią polskiej kultury porównując to do krajów takich jak Hiszpania, Włochy czy Francja, ale może warto zmienić to myślenie?

Impreza ta była doskonałą okazją dla początkujących, chcących poszerzyć swoją wiedzę z tego zakresu – możliwości ku temu zdarzały się na każdym kroku. To samo tyczy się osób związanych z branżą, gdyż te na pewno miały w czym przebierać. Nie było się czego obawiać, wystarczyło tam być i cieszyć się nieznanym wcześniej światem.