Coraz częściej debatuje się o polskim systemie edukacji w okresach wytężonej pracy dla absolwentów różnych typów szkół – począwszy od podstawówek, a skończywszy na liceach i technikach. I tak wspomina się o tym przez połowę maja, kiedy to przed absolwentami tych ostatnich i chyba najważniejszych staje nie lada wyzwanie – dać siebie wszystko i przeprowadzić batalię z maturami w celu odebrania pod koniec czerwca długo oczekiwanego świadectwa dojrzałości.

Dla jednych jest ono przepustką na studia, dla innych po prostu zwieńczeniem dwunasto lub trzynastoletniej edukacji, która odgrywa tak ważną rolę w życiu każdego z nas. A przynajmniej tak mówią. Nauczyciele. Zresztą mniejsza – to nie miejsce na dywagacje na temat sensu nauki i korzyści płynących z wykształcenia, a raczej pytanie o cel istnienia egzaminu dojrzałości samego w sobie. Dlatego na sam początek chciałbym przeanalizować jak wyglądała zdawalność matury na przestrzeni sześciu ostatnich lat (owszem, można to zrobić samemu, ale chyba tylko mi chce się szukać na stronach komisji takich pierdół) i pobawić się trochę w inkwizytora pragnącego za wszelką cenę zreformować system. Chociaż powinienem być raczej Don Kichotem, bo patrząc na to wszystko i wyciągając z tego wnioski, to jak walka z pieprzonymi wiatrakami.

matura2

Na pomarańczowo pokazano tutaj udział procentowy maturzystów zdających egzamin, na czerwono – wręcz przeciwnie. Nie trzeba być Sherlockiem żeby zauważyć, że z roku na rok jest właściwie coraz gorzej. Wydaje mi się, że każdy bez wyjątku zadaje sobie to sztandarowe pytanie: dlaczego tak się dzieje? Moim zdaniem jest ono zupełnie bezcelowe, gdyż w większym stopniu nie zmienimy tego co aktualnie dzieje się wśród abiturientów. Od pięciu lat na maturze mamy obowiązkową maturę z matematyki na poziomie podstawowym, przez co utworzyło się wśród zdających i komentujących wyniki pewnego rodzaju błędne koło, którego powolnego toczenia się nie możemy zatrzymać. Analizując rezultaty można dostrzec, iż „królowa nauk” jest główną przyczyną przez którą uczniowie nie zaliczają matury (w 2011 roku odsetek niezdających właśnie przez matematykę był gigantyczny i wynosił aż 60%). Nie wspominam tutaj o językach obcych ani o języku polskim, gdyż w porównaniu do matematyki jest to bardzo mały udział procentowy wśród niezdających.
Dlatego zastanawiam się nad jedną rzeczą: po co komentarze na temat tego, że matura jest coraz trudniejsza z roku na rok, a abiturienci coraz głupsi i bardziej nieprzygotowani? Ich piętą achillesową wyraźnie pozostaje matematyka i tyle – nic dodać nic ująć.

Kolejne bardzo ważne pytanie jakie mogłoby wypełniać myśli kogokolwiek zainteresowanego tym tematem powinno brzmieć: jak temu zaradzić? Cóż, w tym wypadku odpowiedź również jest bardzo prosta – nijak.

Matura nie jest dziwką, aby każdy ją zaliczał.

Ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że sensem istnienia egzaminów jest weryfikacja wiedzy zdających, która pozwala sprawdzić kto dobrze radzi sobie z nauką czy innym powierzonym mu zadaniem. Nie powinno się więc narzekać, że młode pokolenie jest głupie, ponieważ nie może poradzić sobie z maturą. Zawodzenie na ten temat nie wnosi nic nowego – zawsze znajdą się osoby, którym na wynikach nie zależy i które nie otrzymają świadectwa dojrzałości.

.
Interpretacja wyników

Życie nauczyło mnie, że nie istnieją ludzie idealni, a wyniki tegorocznej matury utwierdziły w przekonaniu, że co czwarty tegoroczny abiturient jest albo patentowanym leniem, albo kimś, komu po prostu świadectwo dojrzałości się nie należy. Zaokrąglając te liczby i przyjmując, że 25% uczniów nie zdało w tym roku matury, mogę śmiało powiedzieć, że jakieś 20% może szukać winy tego stanu rzeczy tylko w sobie. Mogą to być ludzie, którzy byli niedostatecznie przygotowali i matura zwyczajnie nie była im pisana. Za resztę uznaję osoby, które zwyczajnie nie poradziły sobie ze stresem, popełniły jakieś podstawowe błędy, czy też z losowych powodów nie przystąpiły lub w dostatecznym stopniu nie przygotowały się do matury.
W moim przekonaniu sama procedura organizacji tych egzaminów końcowych jest poprawna – matura sprawdza wiedzę ogólną, podstawową: z języka ojczystego, matematyki oraz języka obcego. Tylko tyle, a dla niektórych AŻ tyle. Właśnie po to, człowieku jeden z drugim, idziesz do liceum czy technikum. Jeśli wiesz, że nie potrafisz napisać spójnego, długiego na minimum 250 słów tekstu świadczącego o twojej wiedzy z języka polskiego, to zwyczajnie nie podchodź do matury. Bo właśnie tacy ludzie zaniżają statystyki i właśnie dlatego nie powinno to nikogo kłopotać. Chcesz iść na fajne studia i uczyć się kolejne pięć lat? Nie ma sprawy – dobierasz sobie przedmiot rozszerzony, rozwijasz swoją wiedzę z tego zakresu i piszesz z tego egzamin sprawdzając, czego się nauczyłeś przez te trzy/cztery lata.

matura3

To samo tyczy się matematyki. Wyżej przedstawiłem zadanie pierwsze z tegorocznego arkusza maturalnego z poziomu podstawowego. Trudne, prawda? Bo x-1, to już troszkę bardziej skomplikowane. Ja wiem, ja rozumiem. Dziwi mnie jednak dlaczego „humaniści”, którzy nie mogą sobie poradzić z matematyką, aż tak narzekają. Zdaję sobie sprawę z tego, że waszą broszką jest język polski, historia czy wiedza o społeczeństwie, ale jak pisałem wcześniej, mówimy tutaj o wiedzy ogólnej. Jeśli takiej nie chcesz posiadać – nie przystępuj w ogóle do matury, zacznij od razu po gimnazjum pracę albo wybierz się do szkoły zawodowej. Poza tym, dlaczego uczniowie o umysłach ścisłych mogą jednak zdać ten język polski? A oczywiste jest, że mogą – fakty mówią jasno, że język polski od kilku lat zdaje trochę ponad 90% maturzystów.

.
Nie taka matura straszna?

Poza tym, matura jest egzaminem który sprawdza nie tylko wiedzę i może dlatego jest nazywany „egzaminem dojrzałości”. Abiturienci muszą tutaj zmierzyć się także z innymi przeciwnościami losu – przede wszystkim stresem. Muszą także, na egzaminach ustnych, przetestować swoje umiejętności logicznego formułowania wypowiedzi, podejmowania dyskusji i tak dalej. Rozumiem, że te czynności również mogą być dla niektórych wyjątkowo trudne, ale są one niezwykle potrzebne w późniejszym życiu i zwyczajnie nie można ich zbagatelizować. A właśnie, zapomniałbym. Matura uczy też cierpliwości – szczególnie w chwili logowania się o północy na systemy Okręgowych Komisji Egzaminacyjnych i nerwowego odświeżania stron w celu sprawdzenia swoich wyników. Ja wiem, że to Polska i tak dalej, ale droga Komisjo – jeżeli nadal używacie liczydeł zamiast komputerów, a za serwery służą wam puszki po tuńczykach, zwyczajnie nie wspominajcie o tym, że wyniki można sprawdzić on-line. Bo w takich momentach wśród maturzystów panuje taka atmosfera, że gdy tylko mają możliwość sprawdzić wcześniej wyniki – robią to bez zastanowienia, nie czekając do dnia następnego.

Podsumowując, wina nie leży właściwie po niczyjej stronie. Fakt nie zdawania przez ludzi matury nie jest precedensem na skalę światową i świadczy wyłącznie o niedostatecznym zaangażowaniu i przygotowaniu do egzaminu osób, którym omsknęła się noga. Dlatego naprawdę nie ma na co narzekać bo w moim przekonaniu jest to normalna kolej rzeczy. Człowiek uczy się przez całe życie i zwykle używa tego, co w danej chwili jest mu potrzebne. Egzamin dojrzałości zamyka etap szkoły średniej i z całym szacunkiem, ale jeżeli ktoś idzie później na studia i zamierza zdobyć wykształcenie wyższe – powinien móc poszczycić się posiadaną wiedzą, choćby tylko podstawową.