Pod koniec czerwca Minister Edukacji Narodowej zapowiedziała bardzo odważne zmiany mające nastąpić w polskim systemie edukacji. Chyba każdy o tym słyszał: pozbycie się gimnazjum, powrót do czteroletniego liceum i ośmioletniej podstawówki, a także wiele innych metamorfoz. Projektu jeszcze nie ma, więc istnieje nadzieja, że pozostaniemy przy starej formie oświaty. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo według mnie, nadchodzące zmiany nie wróżą niczego dobrego. Absolutnie niczego.

.
Jestem ministrem, więc pokażę, że mogę coś zrobić

To będzie zmiana dla samej idei zrobienia czegoś. Nieprzemyślana, mogąca uderzyć nie tylko w nauczycieli, ale także najmłodsze pokolenie uczniów. Nie potrafię zrozumieć po co robić coś takiego, skoro skutek może być tylko negatywny. Powrót do przeszłości, cofnięcie się o kilkanaście lat.

Ale elektorat będzie zadowolony, bo przecież w jego skład wchodzą ludzie, którzy dobrze pamiętają minioną epokę, w której wykształcono tak wielu znanych naukowców i specjalistów. A przecież dzisiejsza szkoła to wylęgarnia patologii – istna sodoma i gomora. Problem w tym, że nie znają oni współczesnej szkoły i bazują jedynie na domysłach i plotkach.

I najgorsze jest to, że grono ludzi pomyśli, że dzięki przeciągnięciu podstawówek o 2 klasy, dzieci nagle staną się mądrzejsze i grzeczniejsze. Że dzięki likwidacji gimnazjów, skończą się problemy z narkotykami, fajkami i alkoholem u dojrzewających nastolatków.

Podpowiadam: gówno to zmieni. Zmieniając system, nie wpływamy aż tak bardzo na ludzi.

.
Co może przynieść reforma i dlaczego jest niepotrzebna?

.
1. Dłuższa, ośmioletnia podstawówka.

Zdaniem polityków, dwa, ale dłuższe etapy nauki pozwolą poprawić stan i jakość wiedzy młodych ludzi. Przeczytajcie to zdanie jeszcze raz i pomyślcie dobrze. W obecnym systemie uczymy się 12 lat, przy planowanych zmianach też będzie to 12 lat, tylko w innym podziale. Dlaczego, do cholery, inny rozkład klas czy szkół miałby wpłynąć na stan mojej wiedzy?

Jeśli trafię na gównianego nauczyciela na początku szkoły i będę się z nim męczył przez 8 lat, to idąc do szkoły średniej nie będę potrafił nic zrobić. Sprawa jest prosta. Nauczyć się więcej mógłbym w chwili, gdybym przed maturą zyskał ten dodatkowy rok lub ewentualnie miałbym powiększoną liczbę godzin z konkretnego przedmiotu – i tyle. Tak to wygląda w praktyce, nie teorii. Jak pisałem wcześniej – zmiana dla samej idei.

.
2. Likwidacja gimnazjów.

Zacytuję pana prezydenta.

To jest bardzo drastyczne porównanie, ale sytuacja w gimnazjach trochę taka jest: przychodzi młodzież w trudnym wieku na trzy lata i wszyscy wiedzą, że to okres przejściowy, bo jeszcze nie zdążą zagrzać miejsca, a już odchodzą.

Więc tak, drodzy czytelnicy – usunięcie gimnazjów sprawi, że wyplenimy z młodzieży te złe zachowania i sprawimy, że ich hormony nie będą buzować. Po ich likwidacji wredne chłopaczyska, nie stroniące od jarania zioła i fajek za szkołą, nagle staną się potulne jak baranki. Bo przecież nie ma już gimnazjów, więc po co mamy szaleć?

Mnie tam wydaje się, że ten okres buntu nie zależy właściwie od szkoły, do jakiej młodzież uczęszcza, ale od naturalnych przemian w ich organizmach, które przypadają na konkretne lata ich rozwoju. Czternastolatek z gimnazjum będzie zachowywał się dokładnie tak samo, tylko będzie czternastolatkiem z podstawówki, mogącym terroryzować nie tylko młodszych od siebie o rok, ale o 5 lat. Swoją drogą – wiedzieliście, że w szkołach podstawowych dochodzi do przemocy częściej, niż w gimnazjach?

Ale co ja tam wiem – jestem tylko blogerem, nie prezydentem. W końcu nauczył mnie tego zły i niepotrzebny nikomu system edukacji, przed którym trzeba czym prędzej spieprzać.

A, jeszcze jedno – całkiem możliwe, że klasy V-VII będą miały lekcje w budynkach gimnazjum, tylko pod szyldem jednej, wspólnej podstawówki. Dobra zmiana, nie?

.
3. Więcej historii! Mniej języków!

Uczeń musi znać literaturę, czytać i znać swoją historię, bo wtedy zna swoją tożsamość i jest patriotą gospodarczym.

Minister Edukacji Narodowej Anna Zalewska, w zdaniu powyżej tylko potwierdziła moje obawy co do słuszności przewidywanych zmian. Otóż nie zgadzam się – mówię nie nadmiernej edukacji historycznej, a w szczególności budowaniu w młodym pokoleniu zachowań narodowo-patriotycznych. Wiecie dlaczego? Tutaj macie odpowiedź:

dresy

Skończcie z pieprzeniem, że Polska jest narodem wybranym i koniecznie trzeba czcić narodowe święta w sposób, jaki robią to ludzie przedstawieni na zdjęciu. Skończcie z nazywaniem nas Wielką Polską i budowaniem w młodym pokoleniu nastrojów antysemickich, ksenofobicznych i homofobicznych.

Zamiast pokazywać młodzieży tak wielu pomników narodowych bohaterów, zabierzcie ich za granicę. Niech poznają ludzi różnych od siebie, dostrzegą te różnice i zobaczą, jak wygląda świat. Niech ich patriotyzm objawia się w sprzątnięciu gówna po swoim psie, a nie sięgnięcie za szabelkę i dźganiu nią Niemca, który przecież jest naszym odwiecznym wrogiem. Nauczcie ich, że historię budują oni sami poprzez życie zgodne z zasadami, a nie rysowanie na ścianach symboli Polski Walczącej.

Nie twierdzę, że powinniśmy całkowicie zapomnieć o naszej historii. Ale patrzmy też na pozytywy w naszych dziejach, nie tylko na porażki oraz ludzi, którzy nam ich przysporzyli. Nie budujmy w młodzieży nienawiści ale uczmy ich, że życie nie toczy się tylko nad Wisłą.

.
4. Nauczyciele.

Ci to naprawdę mogą mieć przechlapane i tak naprawdę odnoszę wrażenie, że to właśnie z ich wynagrodzeń rząd pragnie odbić sobie troszkę pieniędzy na obietnice, które złożył.

W Polsce mamy ponad 7,5 tysiąca gimnazjów, które mogą zostać zlikwidowane. Nie wszyscy znajdą pracę w podstawówkach czy liceach – głównie przez to, że nauczyciel jest przystosowany do nauczania konkretnego materiału przez kilka lat z rzędu. Poza tym – dyrektor podstawówki zawsze chętniej zostawi „swojego” niż przyjmie na etat człowieka, który właśnie stracił pracę. Bo z tamtym kawa w pokoju nauczycielskim smakuje lepiej.

Ale cóż, z czegoś trzeba finansować dzieci ludzi, który nie chcą ruszyć tyłka do normalnej pracy, bo odbiorą im świadczenia.

.

Podsumowując, biorąc pod uwagę zdania nauczycieli, którzy jednak znają się na tym lepiej niż ludzie nie mający zielonego pojęcia o funkcjonowaniu systemu oświaty „od kuchni”, zmiana nie jest wcale potrzebna.

Nie da to nic przyszłym pokoleniom uczniów – ktoś, kto nie chce się uczyć zawsze będzie trudnym dzieckiem. Ktoś urodzony jako geniusz – pozostanie nim. Edukacja zależy od samych dzieci. Dopóki człowiek nie dostanie dodatkowego bodźca w postaci innego materiału i praktycznego, nie wyłącznie teoretycznego podejścia do nauki, samo rozdzielenie edukacji z dwu- do trzyetapowego, niewiele da.

W końcu nie możemy mieć w Polsce samych historyków i bojowników o jej wolność. Za dużo pozostało do odkrycia gdzie indziej.