Musimy spojrzeć prawdzie w oczy, fakty na temat spożycia wina w Polsce mówią same za siebie. Osobiście jestem jego miłośnikiem, chociaż nie mam zamiaru zajmować się tym zawodowo, ani nawet hobbystycznie – wystarcza mi, że od czasu do czasu gwarantuję sobie przyjemność wynikającą z jego picia. Zacząłem się zastanawiać, co tak naprawdę jest przyczyną tego, że ludzie w moim wieku stronią od wina i zamiast niego sięgają po inne trunki? Aby dociec prawdy dlaczego tak się dzieje, należy dogłębnie przeanalizować cały temat. Zrobię to za was.

.
Statystyki

Choć konsumpcja wina w Polsce wciąż rośnie, to pod względem tego wciąż pozostajemy na szarym końcu Unii Europejskiej. Spożywamy co prawda ponad dwa razy więcej wina rocznie niż na początku XXI wieku, jednak ciągle nie jest to liczba zadowalająca, a raczej zatrważająca. Uśredniając wyniki z wielu przeprowadzonych badań, w 2013 roku wypiliśmy 120 milionów litrów wina gronowego. Daje nam to niecałe 5 litrów na jedną nadwiślańską głowę. Czyli ponad 6 butelek rocznie.

Patrząc na te wyniki, najbardziej obiektywnie jak bym tylko chciał, mam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie będę pod tym kątem porównywał Polski do znacznie bardziej zaludnionych krajów, ale do tych troszkę większych i mniejszych – wiadomym jest, że im więcej ludzi, tym teoretycznie powinno się konsumować więcej wszystkiego. Dlatego warto spojrzeć na to, ile wina rocznie spożywa przeciętny mieszkaniec danego kraju.

Francuz – 50 litrów rocznie (67 butelek). 10 razy więcej niż Polak
Włoch – dokładnie tak samo jak ten powyżej
Portugalczyk i Szwajcar – prawie 50 litrów
Duńczyk i Niemiec – niecałe 40 litrów na osobę (ponad 50 butelek)
Hiszpan i Anglik – 25 litrów (33 butelki)
Do cholery, nawet Czech zza południowej granicy wypije te 20 litrów – czyli 26 butelek – rocznie. Ponad 4 razy więcej niż Polak.

A my mamy te swoje 6 buteleczek i cieszymy się z tego jak mało kto. To napiszę jeszcze, że brałem tu pod uwagę najbardziej korzystne dla Polaków badanie, mówiące o 6 butelkach. W najgorszej perspektywie jest ich 3. Słownie: trzy.

.

butelki
Dlaczego nie pijamy wina?

Powodów jest wiele. Chciałbym skupić się tutaj głównie na młodych ludziach (w wieku 18-24 lat), jednak ciężko jest przeanalizować temat dogłębnie, nie spoglądając na ogół naszych rodaków.

.
Powód 1: Polak woli wódkę i piwo

Nie ma co ukrywać tego, że Polacy, jeśli chodzi o alkohol, wolą wódkę i piwo. Wystarczy spojrzeć na te dane:

Konsumpcja piwa w naszym kraju na rok 2013 wyniosła prawie 4 miliardy litrów. 4 miliardy! To 30 razy większa liczba niż ta mówiąca o winie.
Spożycie wódki również jest zaskakująco duże. W tym samym roku Polacy skonsumowali jej niemalże 300 milionów litrów! I znowu, porównując ten wynik do wina, otrzymujemy liczbę ponad 2 razy większą (choć zawartość procentowa alkoholu jest tam około 4 razy większa)

Ostatnimi czasy gwałtownie rozwija się sieć dystrybucji, coraz częściej widzimy w telewizji reklamy związane z winem, więc chętniej wybieramy się do sklepu i dobieramy jakąś butelkę do naszych upodobań. To jednak ciągle za mało.

Przeciętny Polak kupuje trunki alkoholowe wyłącznie w jednym celu – aby procenty zaszalały w naszej krwi i sprawiły, że poczujemy się bardziej wyluzowani i byśmy bawili się lepiej. To dlatego wino zamyka listę najchętniej spożywanych gatunków napojów alkoholowych – jego cena może być zbyt duża w stosunku do ilości promili dostarczonych do naszego organizmu.

Wódka to tani procent. Piwo – napój niezwykle społeczny, którego reklamy są dosłownie wszędzie. Kreują je jako napój dla luzu, sprzyjający spotkaniom towarzyskim na grillach i piknikach; kojarzy nam się z wyjazdami w góry i przygodą. Mało tego, nie znam żadnej osoby, która zamówiłaby w barze czy klubie jakieś wino. Piwo zdaje się być łatwiejszą alternatywą.

.

wino2
Powód 2: Wino niepotrzebnie kojarzymy z alkoholem

Wina leży w świadomości młodych Polaków na temat procentów. Potrzebne jest inne podejście do tego tematu, odrzucające spożycie wina wyłącznie w celu nawalenia się i wylądowania w rowie po mocno zakrapianej imprezie.

W kulturze śródziemnomorskiej, podawanie wina (głównie rozcieńczonego wodą) dzieciom jest zupełnie normalne. Tymczasem u nas widzimy coś zupełnie innego – u niektórych, spożywanie jakiegokolwiek alkoholu przed 18. rokiem życia jest surowo zabronione i karygodne dla osób ze starszego pokolenia. Ale gdy choćby jeden dzień po ukończeniu pełnoletniości, po wstrzemięźliwości przez tak długi czas, nawalisz się wódką do nieprzytomności – wszystko jest w porządku.

Wymiotować mi się chce gdy widzę jak kobiety w moim wieku odrzucają wódkę tylko dlatego, że wolą popić sobie najtańszego wina (jeśli to, co piją, w ogóle można tak nazwać), bo one wódki nie lubią. Tymczasem efekt jest dokładnie taki sam. Dziewczyny jednak, chcąc stać się wielkimi damami, nie chwycą za kieliszek wódki. W końcu są kobietami, a wódka przeznaczona jest dla mężczyzn i plebsu. Procenty mogłyby za szybko uderzyć i takie tam.

Apeluję więc – spójrzmy inaczej na wino. Jak na integralną część obiadu (gdyż pełnię smaku odkrywamy właśnie w połączeniu z jedzeniem), jako suplement dla zdrowego życia, napój na długie, zimowe wieczory, kiedy nie musimy wychodzić z domu i przygotowujemy się do egzaminu.

.

ekskluziw
Powód 3: Wino jest uznawane za towar ekskluzywny

Jak wspomniałem wyżej, przez wiele osób wino jest traktowane jako dobro, na które nie każdy może sobie pozwolić. Przyjemność wynikająca ze spożycia czystego alkoholu jest zbyt mała w stosunku do ceny – i jest to błąd w świadomości młodych Polaków. Nie musicie kupować wina za 100 złotych aby było naprawdę fajne – gwarantuję wam to.

Najciekawszym potwierdzeniem dlaczego obywatele naszego kraju uznają wino za symbol splendoru i bogactwa jest fakt, że kupujemy je głównie jako prezent. Na imieniny, na wesele, na wizytę u znajomych – bo przecież wódka jest dla pospólstwa i nieładnie tak przyjść z flaszką. To samo tyczy się jedzenia w restauracji – gdy już wyjdziemy tam raz na ruski rok, czemu by nie pokazać się z dobrej strony i nie zamówić butelki czegoś naprawdę dobrego? A może jacyś znajomi nas zobaczą, jak trzymamy kieliszek w dłoni?

Za tę samą kwotę możemy dostać pół litra Wyborowej, albo przeciętne wino z dyskontu. Co wybierzemy? Oczywiście, że wódkę. Wino zostawimy bogatszym, bardziej wykształconym ludziom, którzy mogą sobie na nie pozwolić. Przychodzą goście, a do obiadu trzeba sobie coś pyknąć, więc stawiamy na wysokoprocentową wódkę. Wyluzujemy się, staniemy się mniej spięci, rozplącze nam się język i rozmowa zakwitnie jak mlecze na wiosnę.

Sęk jednak w tym, że smak wódki i wina znacznie się od siebie różni i gwarantuję, że ten drugi jest znacznie ciekawszy. Owszem, branża winiarska w Polsce zdaje się być nieco zamknięta, przez co jest mylnie kojarzona z elitą naszego społeczeństwa, do której dostęp przysługuje tylko nielicznym. Nieprawda – gwarantuję wam, że importerzy i sprzedawcy zrobią wszystko, żeby zmienić nastawienie Polaków do wina. Mało tego – ostatnio ze skutecznością robią to także dyskonty. Próbując odczarować fakt nazywania wina towarem luksusowym.

.

wodka
Powód 4: Tradycja i kultura

Tradycja picia wina nie jest w Polsce zakorzeniona tak głęboko jak w innych krajach zachodniej Europy. Ledwie odrastamy od ziemi i widzimy naszych rodziców, dziadków, wujków i ciotki świetnie bawiących się na imieninach stryja Waldemara przy akompaniamencie wódki. Dużych ilości wódki. Co więc mamy robić? Czekamy, aż skończymy te 18 lat (a czasami nawet nie czekamy) i sięgamy po wódkę, bo widzimy ją na co dzień. Jawi się ona w naszych oczach jako trunek, który każdy Polak musi umieć pić.

Bo piliśmy go od zawsze, w dużych ilościach.

To samo tyczy się piwa. Janusz, po ciężkim, upalnym dniu w fabryce, wróci do domu, założy swój ulubiony biały podkoszulek z niedopraną plamą musztardy, włączy telewizor i poprosi żonę, aby dała mu butelkę zimnego piwa z lodówki. A potem kolejną i jeszcze jedną. Tak na ugaszenie pragnienia.

Robimy więc to samo, wyciągając wnioski i ucząc się od starszych. Nie wiemy, że butelka chociażby najbardziej przeciętnego białego wytrawnego, wyjętego z lodówki i rozcieńczonego na pół z wodą, zdecydowanie lepiej ugasi pragnienie w upalny dzień. Pytanie tylko, czy warto przeznaczyć na nie te 30 złotych, jeśli możemy wydać 10 razy mniej. Doskonałym przykładem może być tu Vinho Verde czy Prosecco, które ostatnimi czasy staje się wśród Polaków coraz bardziej popularne.

Obecnie wielu restauratorów i importerów próbuje oswoić młode pokolenie z winem – mamy do dyspozycji całą gamę spotkań i degustacji, gdzie w cenie 30-50 zł możemy się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, a także spróbować kilku/kilkunastu rodzajów win..

wino
Powód 5: Błędne wrażenie braku wiedzy

Wiedza młodych Polaków o winie pozostawia wiele do życzenia. Nie znamy podstawowych rodzajów szczepów winogron, nie potrafimy rozróżniać typów win (nie licząc podziału białe-różowe-czerwone). Nie wiemy, że słodkie wino podane na weselu skutecznie gasi apetyt, a nie pobudza go. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie wino pasuje do jakiego typu dania. W wielu kwestiach mamy solidne braki i musimy się jeszcze wyedukować.

Do piwa i wódki nie potrzebujemy żadnej specjalnej wiedzy – idziemy więc na łatwiznę. Kupując je, możemy być pewni, że nie spotka nas żadna kompromitacja. Ludzie błędnie sądzą, że picie wina wymaga ogromnej wiedzy, wręcz niemożliwej do zdobycia dla przeciętnego Kowalskiego. Nic bardziej mylnego – nie wolno bać się wina! W restauracji od doboru wina do dania mamy kelnerów, w przypadku sklepów i dyskontów – sprzedawców. Wszyscy oni są gotowi służyć nam pomocą, jeśli tylko nie wiemy na co się zdecydować.

Najpopularniejszą marką wina w Polsce jest kalifornijskie Carlo Rossi. Wśród naszych rodaków cieszy się ono ogromnym powodzeniem – podobnie jest z El Sol, Kadarką, czy Fresco. Taaaak, jasne. Wina stołowe, według producenta (co jest dalekie od prawdy) pasujące do każdej potrawy – czyli najniższa kategoria, nie posiadająca na swojej etykiecie nazwy szczepu i rocznika.

Sam nie wiem co sądzić o tym fakcie, jednak nie spotkałem żadnej pochlebnej opinii na temat tych marek od ludzi zajmujących się winem zawodowo. Niektórzy twierdzą, że te napoje z winem mają niewiele wspólnego i powstają po zmieszaniu ze sobą różnych rodzajów win białych i czerwonych, słodkich i wytrawnych. I tak powstaje Chocapic. A może napój winogronowy z dodatkiem spirytusu? Kto ich tam wie.