Chyba każdy z nas lubi kawę. Jej cudowny aromat oraz smak w połączeniu z magicznymi właściwościami pobudzającymi sprawiają, że ta towarzyszy wielu z nas w każdej chwili życia. To samo dotyczy kotów, choć tutaj temat jest bardziej wątpliwy – te mają swoich zwolenników, jak i przeciwników (alergików, MU), ale założę się, że większość lubi ich widok. Chociażby na zdjęciach.
Wykonując proste działanie matematyczne mające na celu dodanie do siebie wyżej wymienionych elementów, wynik może być tylko jeden – Kocia Kawiarnia Kociarnia.

.
LOKAL I OBSŁUGA
Druga sala. I kot.

Druga sala. I kot.

Kawiarnia znajduje się przy ulicy Krowoderskiej, zaraz przy skrzyżowaniu, w bliskiej okolicy Nowego Kleparza i Politechniki Krakowskiej; nie powinno być żadnego problemu z odnalezieniem tego miejsca. Zaraz za progiem drzwi wejściowych mamy ladę z kasą, przy której urzęduje pani kelnerka i od razu przyjmuje nasze zamówienie. Chwilę potem możemy przejść przez kolejne drzwi (podwójne, wyglądające jak szafa), zająć miejsce i robić co nam się rzewnie podoba. Dobra, może nie wszystko, gdyż Kocia ma swój regulamin którego należy bezwzględnie przestrzegać!
regulamin

Koci Kodeks.

Właściwy lokal stanowią dwie obszerne sale. Pierwsza dla ekstrawertyków, gdzie na samym środku znajdują się małe stoliki, a przy ścianach sąsiadujące ze sobą, pięknie zdobione fotele. Jest tu mniej przytulnie, gdyż zwyczajnie jesteśmy otoczeni innymi ludźmi, ale idea jest świetna – zawsze można porozmawiać z innymi, a nie tylko zadowalać się swoim towarzystwem. Druga sala jest nieco mniejsza, ale bardziej przytulna i kameralna. Mamy tutaj dwa czy trzy stoliki w otoczeniu bardzo wygodnych skórzanych kanap, a do tego schodki prowadzące na antresolę, gdzie można wygodnie wyłożyć się na poduszkach i zapomnieć o całym świecie.

W Kociej możemy wcześniej zarezerwować sobie upragnione miejsce – wystarczy tylko dokonać rezerwacji przez Internet (pod tym adresem) lub Facebooka i umówić się na konkretną godzinę i datę. Czasami może to wiele ułatwić, szczególnie biorąc pod uwagę odzew z jakim kawiarnia się spotyka. W innym wypadku pozostaje nam szukać wolnego miejsca i integrować się z innymi ludźmi. I milusińskimi czworonogami. Osobiście polecam antresolę.

Lokal odwiedziłem już kilka razy nie tylko dla kotów, choć personalnie jestem ich miłośnikiem. Głównym powodem dla którego mam zamiar pojawić się tam znowu jest nieopisana atmosfera ciszy i spokoju, szczególnie w godzinach przedpołudniowych. W wielu miejscach tego typu panuje hałas, zgiełk, czasami muzyka jest puszczana tak głośno, że nie można się skupić i usłyszeć własnych myśli. Tutaj czuję się jak w domu, zwykle nic nie zakłóca odpoczynku, można spokojnie zająć się pracą domową czy czytaniem książki. Ba, gdyby ktoś tylko chciał, to zapewne obsługa nie miałaby nic przeciwko ucięciu sobie drzemki na poduszkach. To wyróżnia Kocią spośród innych krakowskich kawiarni, które dane mi było odwiedzić.

.
KAWA

Karta nie jest zbyt szeroka, ale też nie wymagałem niczego więcej. Jeśli ktoś przychodzi napić się kawy i zapomnieć o otaczającym świecie – to miejsce jest idealne. Słodkie wypieki zdają się być domowe, gdyż około południa niektóre łakocie zeszły już z asortymentu.

menu

Ceny są w porządku, choć nie zachęcają. Decyzję o zapłacie pomaga jednak podjąć fakt, iż kawiarnia finansowo wspiera Fundację Kocia Akademia, o której nieco więcej napisałem poniżej. A jeżeli sprawa jest słuszna, nie powinniśmy się wcale zastanawiać. Dodatkowo, studenci mają 10% zniżki, co jest kolejnym zachęcającym czynnikiem do odwiedzenia tego miejsca.

kawa

Jeśli chcemy się napić kawy – dostajemy ją. Bardzo smaczną, aromatyczną, mleczną, z puszystą pianką i udekorowaną pięknym rysunkiem kota na powierzchni. Co tylko sobie zażyczycie. Smakołyków nie próbowałem, choć zaryzykowałbym stwierdzenie, że są równie pyszne.

.
FUNDACJA KOCIA AKADEMIA

Gdy ktoś odwiedza to miejsce w celu zabawy z kotami, również powinien być zadowolony. Wnętrze jest zaadoptowane szczególnie pod nie i według mnie, mają tam istny raj. Pełno zabawek – myszek na podłodze, mnóstwo miejsc, w których mogą odpoczywać, czy drapaków, na których mogą ostrzyć pazurki. Zwierzaki nie wydają się być ospałe, niektóre chętnie witają się z ludźmi i biorą udział w zabawie. Jeśli tylko chcą, oczywiście, gdyż to one wybierają sobie właściciela. Niektóre obserwują sobie świat z perspektywy parapetu, inne hasają sobie po dywanie, czy też skaczą po specjalnych, umocowanych na ścianach, półkach.

Idea przyświecająca Fundacji, opiekującej się lokatorami kawiarni, jest naprawdę godna podziwu. Zanim zwierzęta trafią do lokalu, są poddawane badaniom w gabinecie weterynaryjnym, wobec czego przyszli i obecni goście nie mają się czego obawiać ze strony futrzaków. Chyba każdego ruszają biedne zwierzęta ze schronisk – te porzucone i zapomniane. Organizacja ta zapewnia części z nich nowe, lepsze życie, z możliwością na przyszłą adopcję, jeśli tylko ktoś wyrazi taką chęć.

.
PODSUMOWANIE

Samo połączenie kawiarni oraz mini-schroniska dla kotów sprawia, że cel istnienia Kociej jest naprawdę szlachetny. W połączeniu z niesamowitą atmosferą panującą wewnątrz, miłą obsługą i przepyszną kawą stwierdzam, że miejsce to jest istotnie warte uwagi. Teraz tylko pozostaje pytanie: kto był inicjatorem? Koty czy ludzie?

Zachęcam gorąco do odwiedzenia, jeśli ktoś jeszcze nie był. Drugi raz też nie zaszkodzi przyjść. Tylko patrzcie pod nogi!

Pozdrowienia dla Kropka.