Mówi się, że dyplom uczelni wyższej i tytuł magistra otwierają nam drzwi do świetlanej przyszłości. To nieprawda. Ukończenie studiów może, ale wcale nie musi zagwarantować nam wymarzonej pracy – fakty mówią tutaj same za siebie. Stopa bezrobocia wśród młodych z roku na rok maleje, jednak niekiedy pracodawcy są wyjątkowo niechętni do przyjmowania niewykwalifikowanych pracowników, stawiając tym samym na bardziej doświadczonych. I nie ma co się temu dziwić – przy rekrutacji nikt nie zwróci uwagi na twoje wykształcenie, jeśli nie uzna go za przydatne w rozwoju swojej firmy.

Dlatego właśnie powstał ten artykuł. Aby pokazać absolwentom i jeszcze studiującym, że w ciągu tych 5 lat nauki naprawdę musimy dać z siebie wszystko. Aby zdobyć umiejętności, dzięki którym będziemy lepiej postrzegani na rynku pracy i aby zademonstrować, że nie zmarnowaliśmy tego czasu. I nie narzekać, co ostatnio jest bardzo popularne wśród ludzi, którzy w toku swojej wyższej edukacji zapomnieli, że później trzeba będzie żyć dalej. Nie liczcie na 500+.

.
Jak wygląda sytuacja na rynku pracy?

Nieciekawie. Bezrobocie jest niższe z roku na rok, jednak przeraża ilość osób, które nigdy wcześniej nie podjęły pracy. Obecnie osób bez pracy jest w Polsce niemalże 1,4 miliona, co stanowi 8,8% ludności czynnej zawodowo.
wykres1
Bezrobocie w Polsce (II kwartał 2016)
wykres2
Struktura bezrobotnych według wieku

.

Jak widzimy na wykresach, bezrobocie dotyka głównie ludzi młodych i szczerze powiedziawszy jest to dosyć konkretna, budząca niepokój, liczba.

42% bezrobotnych to osoby w wieku do 34 lat.

Nie chodzi tutaj jednak tylko i wyłącznie o wiek, ale przede wszystkim o wykształcenie oraz staż zawodowy – czyli coś, w co jako studenci uderzamy i co jest dla nas najważniejsze.

13% bezrobotnych to osoby po studiach, z wykształceniem wyższym. Co ósma osoba niepracująca to ktoś, kto ma w kieszeni dyplom. Nieźle, co?

A teraz czytaj dalej, żeby nie bimbać i nie dołączyć do grona tej nieszczęśliwej trzynastki.
Sposoby, które pomogą ci znaleźć pierwszą pracę

Dobrze wiem, jak to jest. Wydaje wam się, że każdy pracodawca chciałby zatrudnić kogoś z pięcioletnim doświadczeniem, w dodatku młodego, ambitnego i zaraz po studiach. Pierdoły.

Umówmy się – nie masz doświadczenia, bo nie miałeś go kiedy zdobyć. Byłeś zwyczajnie zbyt zajęty nauką i użeraniem się z wykładowcami, aby jeszcze w swoim grafiku znaleźć czas na jakąkolwiek pracę w branży. I nic w tym dziwnego. Pamiętaj jednak, że w ten sam sposób postępuje 90% twoich rówieśników. Może warto by się jakoś wyróżnić na ich tle?

.
1. Wyciśnij ze studiów tyle, ile się da.

I nie mówię tutaj o średniej ocen. Naprawdę, określ się i zdecyduj już na samym początku studiów – żeby mieć tych dodatkowych pięć lat na przygotowanie i zwiększenie swojej wartości na rynku pracy.

I odpowiedz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: co lubię w życiu robić?

I rób to, dąż do tego. Są ludzie, którzy potrafią melanżować do 4 rano, a o godzinie 9 pojawić się na nieobowiązkowym wykładzie – nic więc nie stoi na przeszkodzie. Jeśli tylko chcesz. Druga grupa woli przyłożyć się do nauki i prędzej czy później, podobnie jak wieczni imprezowicze, ukończy studia w terminowym czasie.
I wiecie co? Dla pracodawcy nie będzie między nimi żadnej różnicy – każdy, kto pojawi się na rozmowie kwalifikacyjnej będzie dla niego osobą bez doświadczenia.

Pierwsza sprawa – organizacje studenckie. Wbrew powszechnemu przekonaniu, koła naukowe nie istnieją tylko po to, by organizować dodatkowe wykłady, na których tracisz czas i cholernie się nudzisz. Mają swoje budżety i niekiedy serio pomogą ci zdobyć bezcenne na rynku pracy kwalifikacje oraz znajomości, które później możesz wykorzystać. Zerknij sobie na strony AIESEC, AEGEE, SFBCC oraz lokalnych kół naukowych działających na twojej uczelni. I dołącz do nich – przecież nic nie tracisz.

Druga sprawa – kursy dokształcające. Niekiedy studencki budżet nie pozwala nam na luksus w postaci wybrania się na szkolenie z jakiegoś zakresu i wtedy uczelnia może przyjść nam z pomocą. Wyłoży kasę albo zapewni zniżkę – reszta będzie zależała już tylko od ciebie.

Trzecia sprawa – konferencje oraz inne wydarzenia tematyczne. Uwierz, nikt nie przyjdzie do ciebie do domu i nie opowie ci o swojej firmie. Ale jest coś takiego jak targi pracy oraz inne spotkania z ludźmi, którzy reprezentują konkretne przedsiębiorstwa. Wiedzą, jak to wszystko działa i chcą się tym z wami podzielić. Ale tylko na uczelni, bo Facebook tnie zasięgi.

Czwarta sprawa – praktyki i staże. Głównie wakacyjne, ale dobre i to. Teraz czytajcie i weźcie to sobie do serca: „Nie ma skuteczniejszej rzeczy zwiększającej szanse na dobrą pracę niż praktyki podczas studiów”. Złota myśl, którą musicie zapamiętać. Nic tak nie podniesie twojej wartości rynkowej jak fakt, że w dni wolne od nauki nie obijałeś się, tylko rozwijałeś w konkretnym kierunku i zajmowałeś pracą zawodową. Nie liczy się to, czy podczas praktyk robiłeś kawę czy przybijałeś pieczątki. Liczy się to, że masz doświadczenie w pracy w konkretnej firmie i możesz to sobie wpisać w CV. I twoje szanse zwiększają się, ponieważ inni woleli spać.

.
2. Ucz się języków.

Chociażby na poziomie podstawowym czy średnio-zaawansowanym. To ogromna przewaga nad konkurencją, gdyż obecnie znajomość języków obcych pojawia się w niemal każdym ogłoszeniu o pracę. Nie musisz czekać, aż uczelnia zorganizuje jakiś kurs – w tym zakresie zwykle się nie spieszą. Możesz spróbować znaleźć coś na własną rękę albo poszukać jakiejś alternatywy w Internecie.

Dobrze znasz angielski? Świetnie, ja też. Tomek z II roku i Karolina z szóstego piętra w akademiku też. Zadbaj o to, żeby nauczyć się czegoś nowego, być może nawet niespotykanego w Polsce.

Świetna alternatywą wydają się być organizowane dla studentów zagraniczne wyjazdy – to doskonała opcja na wzbogacenie się o cenne doświadczenia, znajomości i lepszą zdolność posługiwania się obcą mową. Koniecznie poczytaj więcej o Erasmusie, au pair, work&travel czy camp leaders – to świetne okazje do podróży, szczególnie dla studentów.

.
3. Zmień nastawienie. Nie udawaj, że szukasz pracy!

Pracuj do upadłego. Mam tutaj na myśli profesjonalne, INDYWIDUALNE podchodzenie do każdej oferty pracy. W końcu i tak masz na to czas, więc się staraj. To się naprawdę opłaca.

Jeśli rano i wieczorem sprawdzasz oferty pracy, otwierasz w nowej karcie wszystkie te, które cię zainteresowały i masowo wysyłasz do firm te same zgłoszenia, robisz to źle. Traktuj potencjalnych pracodawców w sposób, w jaki sam chciałbyś być przez nich traktowany. W ten sposób tylko potwierdzasz, że tak naprawdę ci nie zależy i oszukujesz sam siebie. A jeśli jeszcze tego nie wiesz to podpowiadam – to nie zawsze tak działa.

To znaczy okej – prędzej czy później trafisz na coś odpowiedniego, ale nie dziw się wtedy, gdy będzie to coś, co totalnie cię nie satysfakcjonuje.

Sprawdzaj firmy, do których aplikujesz i w razie potrzeby selekcjonuj je. Postaraj się dostosować swój życiorys i mail zgłoszeniowy na potrzeby konkretnej oferty. Dopasuj swoje doświadczenie pod szukane u pracowników umiejętności. Pokaż, że nie jesteś robotem tylko kimś, komu naprawdę zależy i kto może wnieść coś realnego do firmy.

Na początku swojej kariery nastaw się na dawanie od siebie zaangażowania i czerpanie doświadczenia – to z pewnością zaprocentuje w przyszłości.

.
4. Przygotuj spójne, piękne CV. Wyróżnij się!

Takie z prawdziwego zdarzenia, nie napisanego na szybko w Wordzie ze zdjęciem wyciętym z grupowej fotki z Fejsa.

Przygotowałem specjalny artykuł podejmujący właśnie ten temat – życiorysu dla osoby świeżo po studiach, bez doświadczenia. Nie ma więc sensu żebym dodatkowo rozpisywał się tutaj szerzej – wysytarczy, że zapoznacie się z tym wpisem:

Jak napisać CV dla studenta lub osoby bez doświadczenia?

5. Wykorzystaj Internet.

Bo to potężne narzędzie – zarówno do wyszukiwania nowych ofert pracy, jak i zdobywania nowej wiedzy z zakresu startu i rozwoju swojej kariery.

Zrób wszystko, co w twojej mocy, aby dobrze wykorzystać wszystkie zalety sieci. Przeglądaj na bieżąco wszystkie oferty publikowane na różnych portalach. Jeśli jeszcze nie czytałeś o tym, jak dobrze to robić, zajrzyj tutaj:

Jak szukać pracy przez Internet?

Dodatkowo pokaż światu, że istniejesz. Jeśli potrafisz, przygotuj stronę internetową ze swoim własnym portfolio. Jeśli nie – możesz komuś to zlecić. Jest to bardzo korzystne rozwiązanie – sprawia, że potrafisz się zaprezentować od najlepszej strony i nie boisz się tego zademonstrować swojemu przyszłemu pracodawcy. Pokazuje to także, że w swoją autoprezentację włożyłeś mnóstwo wysiłku i zależy ci na własnym rozwoju.

Zadbaj także o swoje profile na portalach społecznościowych (Facebooku, LinkedIn) – nie wiem ile w tym prawdy, ale podobno rekruterzy czasami je sprawdzają. Poukrywaj albo usń niepotrzebne treści aby ukazać swoją osobę w jak najlepszym świetle.

.
6. Zaprezentuj się na rozmowie kwalifikacyjnej.

Gdy uda ci się przejść etap wstępnej selekcji kandydatów, przyjdzie czas na rozmowę kwalifikacyjną z osobą odpowiedzialną za rekrutację. Może to być twój bezpośredni przełożony, właściciel firmy lub ktoś z działu kadr – nie ma to najmniejszego znaczenia. Wszystkim im będzie zależeć na tym, aby znaleźć człowieka z prawdziwego zdarzenia niosącego ze sobą realny wkład w rozwój firmy.

Zanim znajdziesz pierwszą pracę, możesz doświadczyć kilku, kilkunastu albo nawet kilkudziesięciu rozmów. Nie przejmuj się tym i nie załamuj, jeśli będzie ich zbyt dużo. Z doświadczenia wiem, że im więcej tym lepiej – na każdym spotkaniu uczysz się czegoś nowego i wyniesiesz z niego nowe spostrzeżenia na konkretne, często powtarzające się sprawy.

Warto naprawdę dobrze przygotować się do tych zaproszeń i nie bagatelizować żadnego z nich. To ostatni etap w twojej rekrutacji i od twojej postawy zależy wszystko. Każdy błąd może kosztować cię nie tylko dobre imię, ale też oddalenie od siebie wizji podjęcia pracy.

Zawsze ubieraj się stosownie, bez względu na to, na jakie stanowisko aplikujesz. Wybierz oficjalny dress code – dla panów będzie to garnitur lub marynarka i (czasami niekoniecznie) krawat, obowiązkowo koszula, eleganckie półbuty. Dla kobiet – garsonka ze spodniami lub spódnicą (nie za krótką).

Dowiedz się jak najwięcej o firmie. Zawsze zostaniesz zapytany o to, co o niej wiesz lub dlaczego chcesz tam pracować. Po prostu musisz o tym wspomnieć, niezależnie od tego, czy jest to małe przedsiębiorstwo czy ogromna korporacja. Każdy pracodawca chce mieć pewność, że będziesz świadom tego, dla kogo pracujesz.

Nie stresuj się. Jak nie ta praca, to inna. Nerwy przysporzą ci więcej problemów niż korzyści i nie są w takich chwilach dobrym doradzcą. Traktuj rozmowę jako bardziej oficjalną pogawędkę, na której musisz osobie siedzącej naprzeciwko sprzedać najważniejszą dla ciebie rzecz – swoje umiejętności. Tak, w tej chwili zamieniasz się w handlarza i proponujesz mu sprzedaż siebie jako realnego przedmiotu rynkowego, którego wartość wspólnie wyceniacie.

Zaprezentuj się od jak najlepszej strony. Mów o tym, co wniesiesz do firmy oraz jakie są twoje mocne strony. Nie wahaj się chwalić swoimi sukcesami, a mówiąc o porażkach zawsze wspominaj o tym, że potrafisz je przekuwać w zwycięstwo. Bądź pewny siebie, otwarty i odważny.

.
7. Wykorzystaj znajomości.

Mówią, że aby w dzisiejszych czasach znaleźć ciekawą pracę, trzeba posiadać solidne zaplecze w postaci znajomości. Nie sądzę. Bo niby po co komu byłyby tysiące ogłoszeń każdego dnia, na które każdy może aplikować? Wkraczamy w piękną erę rynku wykwalifikowanego, wykształconego pracownika, o którego w dzisiejszych czasach trudniej zabiegać.

Nie twierdzę jednak, że w przypadku posiadania dużych znajomości nie należy ich wykorzystywać. Jak najbardziej trzeba to robić – każdy znajdujący się na twoim miejscu nie zawahałby się sięgnąć po swoje kontakty, więc dlaczego ty miałbyś pozostawać bierny? Jeśli tylko nie sprawi to, że będziesz miał później wyrzuty sumienia, a praca będzie ci w pełni odpowiadać – rób to.

Gorzej będzie w sytuacji, kiedy tak naprawdę nie znasz nikogo, kto mógłby ci w tym pomóc. Popytaj więc rodziców, znajomych, nawet nauczycieli akademickich – całkiem możliwe, że porzucisz status bezrobotnego mniejszym kosztem.

.
8. Popracuj trochę. Chociażby za darmo.

To jest jakaś cholerna ironia losu, ale w wielu przypadkach się to sprawdza: kiedy już masz pracę, ale ciągle szukasz czegoś nowego, oferty jakby częściej do ciebie spływają i dostajesz 3 razy więcej zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne. Mało tego – pracodawcy stają się nagle bardziej chętni do przyjęcia cię na etat.

Może człowiek wykazuje się wtedy mniejszym stresem i desperacją? Może wychodzi z założenia, że nic się nie stanie jeśli mu się nie powiedzie? Nie wiem. Ale sprawa jest jasna – warto załapać się gdzieś do pracy zamiast siedzieć bezczynnie w domu i dołować się traconym bezpowrotnie czasem. Chociażby tymczasowo, traktując to jako przystanek na swojej drodze do sukcesu.

Niektóre firmy oferują także możliwość odbycia bezpłatnego stażu (wolontariatu) w ich siedzibie. Nie mam nic przeciwko temu, ale tylko w przypadku, jeśli naprawdę nie możesz niczego znaleźć. Bez stałych zarobków motywacja jest fatalna, ale możemy to sobie odbić możliwością rozwoju i zdobywania wiedzy oraz doświadczenia, które później można wykorzystać na swoją korzyść.

W przypadku chęci podjęcia takiej pracy za darmo, pamiętajcie proszę o odpowiedniej umowie. Zaznaczcie, że zastrzegacie sobie prawo do wypowiedzenia umowy w chwili, kiedy znajdziecie coś przynoszącego realne, materialne zyski. Zapytajcie, czy po tych kilku miesiącach próbnego stażu macie gwarancję zatrudnienia i poproście o to na piśmie. Wiele polskich biznesów wycwaniło się bowiem i żerują na świeżo upieczonych absolwentach, stanowiących bezpłatną siłę roboczą.